eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plPodatkiGrupypl.soc.prawo.podatki › Globalizacja z ludzką twarzą.
Ilość wypowiedzi w tym wątku: 1

  • 1. Data: 2003-05-17 19:58:18
    Temat: Globalizacja z ludzką twarzą.
    Od: "Grzegorz Niedźwiecki" <i...@h...com>


    Globalizacja nie jest nową sprawą, być może jest tylko nowym czy odnowionym
    terminem. Zapewne jej, jednym z pierwszych ostro zarysowanych objawów były
    fatalne skutki, jakie na gospodarkę europejską miał krach na nowojorskiej
    giełdzie w 1929 roku. Oczywiście wydarzenie to nie deprecjonuje gospodarki
    ogólnoświatowej - globalnej, lecz tylko wskazuje na fakt zaistnienia
    ścisłych jej powiązań. Można powiedzieć, iż gospodarka ma charakter
    globalny, jeśli okaże się, że w kraju A taniej jest produkować wyrób Z niż w
    kraju B czy C i właśnie koncerny produkcję wyrobu Z przeniosą do kraju A.
    Podobnie, można określić mianem globalizacji dążenie do uniformizacji, do
    znormalizowania by określona żarówka pasowała do określonej lampki równie
    dobrze na Alasce jak i w Chinach oraz i to by np. wyłącznie były restauracje
    Mc Donald'a. Można, więc powiedzieć, że skrajna totalna globalizacja to
    proces włączania wszystkich do wielkiej światowej społeczności, by nie było
    wśród niej różnorodności, gdyż wg totalnych globalistów wielokulturowość, a
    tym samym i wielonarodowość prowadzić ma do sprzeczności, do wojen. Ale czy
    jest to możliwe i czy jest to korzystne dla społeczeństw? Czy jest możliwe
    utworzenie jednolitego społeczeństwa z np. z Japończyków i Aborygenów? Czy
    jeśli nawet wyjdzie z tego jakaś średnia, to czy nie stanie się to z jakąś
    stratą dla ujmującej wiele kultur, kultury ogólnoświatowej -
    globalistycznej, bo te obie kultury, japońska i aborygenów odejdą już tylko
    do historii? Czy w takim razie pluralizm form różnych działań, kultur i
    narodów może być błędem w rozwoju świata? Może, więc właśnie w dobie
    globalizacji, standaryzacji życia, winniśmy intensywniej kultywować zarówno
    lokalną jak i narodową kulturę, by uczynić z niej nasz wkład, w
    wielokulturowość naszego Globu oraz by wszyscy, a nie tylko wybrani, mogli
    czerpać ekonomiczne korzyści bez utraty swej kulturowej i narodowej
    tożsamości. By pluralizm i demokracja stały się podstawą zarówno polityki,
    jak i globalnej gospodarki. By, globalizacja w przeciwieństwie do wszelakich
    totalizmów była z ludzką, wyrazistą a nie w najlepszym przypadku rozmazaną
    twarzą.
    By, globalizacja nie stała się "urawniłowką", jakiej przykłady dostarczyły
    nam światowe totalizmy minionego wieku, i które w swej istocie były tylko
    ćwiczeniem w satanistycznym, pod znakiem czaszki i piszczeli, rozwiązywaniem
    problemów nieludzkiej, totalitarnej globalizacji. A ta zaistnieje wówczas,
    gdy nastanie jeden rząd światowy i rozpocznie się wtedy Nowa Epoka "NEW
    AGE!". Powstanie ona jako spełnienie działań oligarchicznych sił
    wspomnianych na wstępie.
    Jakie to siły?
    William T. Still, w swoim opracowaniu "Nowy porządek świata. Odwieczny plan
    tajnych towarzystw" (wyd. ang. 1990 r., wyd. pol. "Wers" 1995 r.), w
    końcowych wnioskach m.in. pisze: "Od tysiącleci istnieje skryta w
    towarzystwach tajnych elitarna grupa, której podstawowym celem jest
    utworzenie rządu światowego, zwanego przez nich Nowym Porządkiem Świata:
    Grupa ta próbuje przekonać ludzkość, że rząd światowy jest konieczny dla
    pokoju światowego, lecz w rzeczywistości pojedynczy rząd światowy może
    prowadzić jedynie do dyktatury......Elita towarzystw tajnych finansowała
    komunizm i posługiwała się nim od początku do realizacji swoich dalszych
    celów........Chcąc funkcjonować, grupa ta rozwinęła metody oszukiwania
    normalnych, dobrych ludzi....... Grupa ta korzysta z pozorów
    niezwyciężalności. Choć jednak są oni bogaci i wpływowi, to stale popełniają
    błędy. Nie są niewrażliwi na ciosy?" Początki tajnych towarzystw, zalążka
    przyszłej masonerii, jako ideologii walki zła (satanizm, ezoteryzm,
    okultyzm) z dobrem (miłuj bliźniego jak siebie samego), idei jedynych
    oświeconych (iluminatów), a więc nadludzi, można odnieść, do co najmniej
    starożytnego Egiptu, jeśli nie do czasów biblijnych. Choć dopiero w 1717 r.
    oficjalnie powstała zorganizowana forma masonerii, to już 1 maja 1776 r.
    Adam Weishaupt założył tajne stowarzyszenie pod nazwą Zakonu Iluminatów jako
    nadbudówki masonerii. Adam Weishaupt, żydowski przechrzta, profesor prawa,
    nie będąc jezuitą, był wykładowcą na jezuickim uniwersytecie w Ingolstadt i
    równocześnie twórcą planu podporządkowania oświeconym (iluminatom)
    wszystkich ówczesnych tajnych stowarzyszeń masońskich. To działanie wskazało
    na możliwość tworzenia wielu mniej lub bardziej tajnych grup o wspólnych
    bądź zbliżonych celach, zarówno w układach równorzędnych jak i
    zhierarchizowanych. Grup podległych iluminatom, zarówno otwartych jak i
    zamkniętych, jak np., jedna z bardziej wpływowych
    (decydenckich),przeznaczona wyłącznie dla Żydów, elitarna tajna
    szowinistyczna i rasistowska loża B'nai-B'rith (Synowie Przymierza),
    powstała w 1843 r. Równie elitarną, choć przeznaczoną raczej dla gojów, a
    mającą w USA wyjątkowe znaczenie jest Zakon Czaszka i Piszczele (Skull and
    Bones) powstały w 1832 r. na Uniwersytecie Yale. Jego twórca, generał
    William H. Russell, zainspirował się w Niemczech bawarskimi Iluminatami,
    spadkobiercami A. Weishaupta. Nie należy się więc dziwić, że tamże 100 lat
    później, z inspiracji tychże samych Iluminatów powstała organizacja
    przyjmująca czaszkę i piszczele jako swoje godło. Takich, zakonów,
    towarzystw, klubów czy grup quasi masońskich istniejących pod patronatem
    iluminatów jest wiele, ale również jest wiele poziomów władzy nad nimi.
    Władzy różnej w zakresie specjalności, jak i decyzyjności. Przy czym
    przynależność do jakiejś z grup nie wyklucza możliwości działania w innym
    zakresie, byleby zgodnie z ogólnym kierunkiem nadawanym przez Oświeconych.
    Odejście od wytycznych karane jest śmiercią, o czym - jak twierdzą
    niektórzy - przekonała się np. rodzina Kennedych. "Oni" doceniają tylko
    pokornych. Sztab tychże ugrupowań wyłaniany jest najczęściej z pośród
    finansowych oligarchów, po przejściu przez nich szeregu stopni wtajemniczeń.
    Początkowe stopnie wtajemniczeń szermują takimi nośnymi hasłami jak: dobro
    ludu, oświata (oświecenie) dla wszystkich, walka z rasizmem i szowinizmem,
    czy "cała władza w ręce rad", jednocześnie stopniowo wykluczając
    podmiotowość człowieka. Człowiek, bowiem w tym układzie ma prawo być tylko
    trybikiem, realizatorem zamierzeń wybrańców na Olimpie władzy nad światem.
    Wszelaki indywidualizm, odrębności narodowe, kulturowe czy religijne są
    degradowane, wręcz niszczone (Bałkany, Bliski Wschód, Afryka). Do pojęcia
    narodowego patriotyzmu doczepiana jest najczęściej etykieta szowinizmu,
    partykularyzmu, ksenofobii a nawet rasizmu.
    Do wyższych stopni wtajemniczenia dochodzi się po zdaniu wielu "egzaminów"
    z "poprawności" myślenia i działania, by w miarę dalszych wtajemniczeń dojść
    do perfekcji w mówieniu tego, czego się nie będzie robiło i czynienie to, o
    czym się nie mówi. Przykładem, czego są działania w tych wymienionych już
    obszarach: Bałkany, Bliski Wschód, Afryka, gdzie mówi się o pokoju a
    prowadzi się wojnę, gdzie mówi się o narodach niszcząc je. Niestety również
    wielu polityków, również w Polsce, hołdując tak pojętej "poprawności" mija
    się często z prawdą zarówno w słowach jak i w działaniach.
    Sztabowcy na Olimpie
    Cecil John Rhodes, mason loży "Apollo", w 1891 r. założył tajne
    stowarzyszenie "Round Table" - "Okrągły Stół", którego celem było
    rozszerzanie dominacji imperium brytyjskiego. Rhodes wzbogacony na
    eksploatacji złóż diamentów, jako realizator brytyjskiej ekspansji w Afryce
    doprowadził do powstania Rodezji, nazwanej tak od jego nazwiska.
    Stowarzyszenie to powołało Londyńską Szkołę Ekonomiczną, najbardziej
    marksistowską wyższą szkołę w Wielkiej Brytanii i uzyskało znaczące wpływy w
    kilku amerykańskich uniwersytetach (Harvard, Yale, Columbia, Princeton).
    Wychowankiem tejże uczelni był m.in. Józef Rettinger, o którym niżej. Do ich
    niewątpliwych finansowych i "politycznych osiągnięć" trzeba zaliczyć
    bolszewicką rewolucję w Rosji i zapewne "nasz Okrągły Stół" dziwna zbieżność
    nazw. Znaczącą grupą wśród wielu wytworów iluminowanych masonów jest na
    pewno powstały w 1926 r., w wyniku otrzymanego przywileju od króla Jerzego
    V, Królewski Instytut Spraw Międzynarodowych (Royal Institute for
    International Affaires).Dąży on do totalnego socjal-globalizmu, będąc
    podporządkowanym idei likwidacji państw narodowych. Strategiczne cele tej
    mafijnej grupy prezentował, przed i po II wojnie światowej, Arnold Toynbee.
    To on określił świat oparty na demokracji, jako anarchię i by ją
    zlikwidować, należy rozbroić narody oraz wymusić na nich zrzeczenie się ich
    suwerenności państwowej. Obecnie, zamieszki na tle rasowym powstałe w
    Anglii, czynią wątpliwą politykę tworzenia "bigosu" narodowego, którego
    stworzenie, wg Toynbee ułatwić ma sprawowanie władzy nad światem przez jeden
    rząd. W maju 1954 roku w hotelu Bilderberg w pobliżu Arnhem, powstaje swego
    rodzaju międzynarodowa mafia polityczna o socjalistycznym odcieniu nazwana
    Bilderberg Group. Ponieważ konotacje socjalistyczne lokowałyby ich zbyt
    blisko totalitarnego komunizmu, to, gdy odkryte jego "osiągnięcia" poraziły
    opinię publiczną, określili się nowym pokoleniem socjaldemokratów. Skąd my
    to znamy? Współzałożycielem i sekretarzem tej grupy był polski żyd,
    "oświecony", mason Józef Rettinger (1888-1960). "Klub 300", twór brytyjskiej
    masonerii, powstał na początku XX w. celem zarządzania wszystkimi
    największymi bankami świata, co stało się faktem. I tak Wielka Brytania,
    choć przestała być mocarstwem kolonialnym nie przestała sprawować nad nimi
    finansowej władzy. Jako kolebka światowej masonerii, głównie żydowskiej,
    poprzez swoich "braci", którzy w sposób znaczący, choć nie zawsze chlubny
    zapisali się w historii świata, miała i ma wpływ na jego losy. Warto może
    ich kilku wymienić: Lloyd George, Georgij Cziczerin, A. Harriman, Aldous
    Huxley, H.G. Wells, Cecil Rhodes, W. Churchill, Francois Mitterand, Olof
    Palme, Cyrus Vance, Chaim Weizman, Henry Kissinger, Caspar Wainberger, J.
    Rettinger i Edward Rotschild, który mu przewodzi oraz inni. A myślę, że
    dołączył do nich także, zażywający wywczasów w USA, posłuszny realizator
    demontażu ZSRR, Michaił Gorbaczow. Sztabowcy na Olimpie iluminatów
    rozdzielają zadania zgodnie ze specjalnością i stopniem zaufania. Klub
    Rzymski np., a za nim inni, propagują ideę depopulacji różnymi drogami:
    wojna, homoseksualizm, pornografia, antykoncepcja, uprawomocnienie
    narkomanii, wzorzec rodziny nie więcej niż 2 + 2. Wybrańców jednak to nie
    dotyczy. Oni mają prawo do prowadzenia wojny i obowiązek wielodzietności.
    Iluminowani olimpijczycy są świadomi tego, iż by zdobyć władzę nad światem
    poprzez jedyny jego rząd, muszą wpierw zniszczyć dotychczasowe, różnorodne
    struktury władzy. Struktury: rodowe (rodzinne), narodowe (państwowe) i
    religijne (katolickie). Muszą Kościół Powszechny zastąpić "bigosem",
    "Kościołem Uniwersalnym", by nie powiedzieć globalnym. Aby tego dokonać,
    muszą "wychowywać" sobie kadrę. Do tego celu służą im m.in. wspomniane już
    wyższe uczelnie, system masońskich lóż, grup, stowarzyszeń i klubów, których
    członkowie, w ramach tychże organizacji i niejako prywatnie, jakby poza nimi
    realizują program oświecania (indoktrynacji) społeczeństw.
    Teraz w Europie
    George Bush, na wstępie swej prezydentury zalecił swemu narodowi by
    przyjmował nauki Jana Pawła II. Obecnie opowiedział się przeciw rozbrojeniu,
    chcąc stworzyć nową wersję parasola antyrakietowego. Ciekawe, jakie będą
    prasowe komentarze i nasze reminiscencje po jego wizycie w Warszawie.
    Zapewne, gdyby amerykańskiej masonerii udało się przeforsować Al. Gore?a na
    prezydenta USA, nie byłoby tego rodzaju stwierdzeń. Raczej byłyby zgodne z
    niedawnymi oświadczeniami byłego prezydenta Billa Clintona: "siły, których
    zatrzymać się nie da". Wypada przypomnieć, iż na uroczystościach 50 rocznicy
    Powstania Warszawskiego, w swoim wystąpieniu Al. Gore nazwał Warszawę
    "zbuntowanym miastem", podczas gdy nawet peerelowska komuna określiła je
    jako "nieujarzmione". Tą ocenę, zapewne mimowolną, a więc bardziej szczerą
    niż przemyślaną, wystawił z pozycji iluminata ściśle związanego z członkiem
    Zakonu Czaszka i Piszczele - Billem Clintonem. Wówczas, my broniąc swoich
    narodowych racji przed dwoma totalnymi socjal-globalizmami, rzeczywiście w
    oczach światowych iluminatów mogliśmy uchodzić za buntowników, gdyż przeciw
    nam były "siły, których ........."
    Jakże istotne, bo przeciwstawiające się tej lucyferiańskiej idei
    wynaradawiania, są cele obecnej (czerwiec 2001 r.) europejskiej wizyty
    prezydenta USA. Określenie Traktatu Nicejskiego przez prezydenta G.W.Busha,
    jako złego, przy jednoczesnym popieraniu rozwoju Unii Europejskiej, nadaje
    jej jakby inną formę od tej, którą zadekretowali socjal-globaliści.
    W 1955 r. Hanna Suchocka wypowiedziała się, iż: "Już teraz trzeba
    przygotować społeczeństwo do ograniczonej suwerenności". Dwa lata później, w
    1997 r., prezydent A. Kwaśniewski wypowiedział się, iż: "rezygnacja z
    suwerenności nie jest wydarzeniem dramatycznym". Romano Prodi,
    przewodniczący Unii Europejskiej w roku 1999 powiedział: ".... państwa
    narodowe tracą rację bytu". O furii eurokratów, wywołanej wyborczym
    zwycięstwem Jorga Heidera w Austrii, Jan Nowak-Jeziorański powiedział:
    "......państwa Unii usiłują zdławić w zarodku zagrożenie skrajnym
    nacjonalizmem". Natomiast obecny prezydent USA George W. Bush, 15 czerwca
    2001roku w Warszawie, wspominając Powstanie Warszawskie nadmienił, iż:
    "Zrujnowano miasto, ponieważ przeciwstawiło się Złu". Mówiąc o wartościach
    po raz drugi przywołał Jana Pawła II i określił, iż: ".....te wartości
    pozwoliły obalić komunizm, materializm we wszystkich jego przejawach".
    Mówiąc o ramach NATO, mówił o Europie i wielokrotnie podkreślał istotę i
    wagę narodu i jego sprawy m.in. słowami: "Naszym celem jest zbudować otwartą
    Europę, bez Hitlera, Stalina, Honecker?a, Ceausescu i bez Milosewicza.
    Przyszłość każdego narodu europejskiego musi być określona postępem i
    wewnętrznymi reformami, a nie interesami zewnętrznych potęg. Każdy naród
    europejski walczy w kierunku demokracji i wolnego rynku. Każdy taki naród
    musi być powitany w Europie z radością. .......... Nie będziemy tolerować
    Monachium, Jałty, kompromisów, które wykluczały pewne narody z wszystkich
    państw świata. ........ Wszystkie narodu muszą zrozumieć, że między
    członkami NATO, członkami państw europejskich i Unii Europejskiej, nigdy
    konfliktów nie będzie. ........ Witamy Europę, która jest naprawdę
    zjednoczoną, naprawdę demokratyczną i Europę naprawdę wielonarodowościową.
    To wspólnota narodów, które są połączone wspólnym celem i wzajemnym
    szacunkiem". Prezydent Bush junior, w odróżnieniu od swojego poprzednika nie
    złożył "oferty nie do odrzucenia", przeciwnie przedstawił wizję Europy
    zjednoczonej (globalnej), ale z ludzką - narodową twarzą. Obecnie należy
    śledzić reakcję władz, jak i środków masowego przekazu, tych
    wielkonakładowych i tych mniejszych, tych niezauważanych oraz lokalnych. By
    wiedzieć, kto i jak nakazuje rozumieć globalizację i czy należy się starać
    ją rozumieć, bo "siły, które....." Gazeta Wyborcza, w swoim specjalnym,
    piątkowym wydaniu (1-7.06.01) zamieściła doskonały żart rysunkowy z
    podpisem: "Marzy mi się "Big Brother" z udziałem panów: Holubka, Liroya,
    Pendereckiego, Gołoty, Konwickiego i Olisadebe oraz pań: Gretkowskiej,
    Grześkowiak, Bielickiej, Figury, Andrycz i Staniszkis". Doskonały, bowiem
    mimowolnie wykazujący chęć spłaszczania intelektów do poziomu możliwości
    opanowania ich przez mechanizm totalnej globalizacji "Wielkiego Brata".
    Myślę, że należy w świetle tego odmiennego od dotychczas odgórnie nakazanego
    spojrzenia, przypatrzeć się sprawom lokalnym swojej małej ojczyzny.
    Zastanowić się np. tu w Oświęcimiu, czy zobojętnieniem przyzwalać na
    przeistaczanie Oświęcimia w Auschwitz w świątynię religii Holokaustu, będącą
    w istocie dymną zasłoną dla przemysłu Holokaustu? Czy dać wiarę masońskim
    zapewnieniom księdza jezuity Józefa Musiała i niestety innych o potrzebie
    umiędzynarodowienia Oświęcimia? Czy nadal w Oświęcimskim Centrum Kultury
    mamy się dać przekonać równie masońskim stwierdzeniom prof. Marii
    Szyszkowskiej, iż: "Niesłusznie traktuje się rodzinę jako składnik życia
    społecznego, czy nawet państwowego? Rodzina to więzy krwi, czyli zupełnie
    coś przypadkowego". Trzeba być świadomym i tego, iż porzekadło o dwóch
    stronach medalu dotyczy również globalizmu, a jego masońskie przejawy, w
    ramach iluminowania przez "oświeconych" są nie tylko w stolicach, ale i w
    tych naszych małych ojczyznach
    Andrzej Szydlik




strony : [ 1 ]


Szukaj w grupach

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1