Klient niestety tak mnie załatwił, że wisi mi forsę za dwa miesiące i w
najbliższym czasie pewnie jej nie otrzymam. Będę to musiał wyegzekwować
sądownie. Jestem tzw. samozatrudnionym, klient do teraz był jeden
główny, inni sporadycznie, stąd problem.

Mam zaległość VAT (m.in. za nieopłaconą fakturę), kwota znikoma.
Dostalem już monit, niebawem pewnie będę miał egzekucje z rachunku. Jak
ją odwlec na jakieś 2-4 tygodnie?

Obecnie po prostu forsy nie mam, egzekucja z rachunku nic nie da, a mnie
utrudni znalezienie i obsługę nowego klienta. Nie mówiąc o tzw.
bieżącym życiu. Czy normalna rozmowa z egzekucją i ew. pisemny wniosek
coś da?

Dość istotne, że zaległość jest jeszcze za grudzień (płatne do 25
stycznia), w styczniu mi nie zapłacił (zerowy przychód) i do tego w
styczniu miałem spory koszt (za oszczędności kupiłem sprzęt). I VAT
przeniesiony ze stycznia (kosztowy) jest większy niż zaległość do
opłacenia z grudnia. Czyli de facto mam nadpłacony VAT, ale w odwrotnej
kolejności. Da się to jakoś wykorzystać?

Niestety większość spraw załatwiam przez net, więc rachunek potrzebny. Z
debetu już nic nie wycisnę. Poradźcie. Będę wdzięczny.



A młodym samozatrudnionym przedsiębiorcom radzę uczcie się na błędach i
nie pozwólcie wodzić się za nos czy kredytować zleceniodawców.
Szczególnie gdy jest ich niewielu, bo marnie to się kończy. :)

--
pzdr