eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plPodatkiGrupypl.soc.prawo.podatki › Tępą biurwę w US [bardzo długie i wkurwione]
Ilość wypowiedzi w tym wątku: 50

  • 1. Data: 2007-07-13 09:03:24
    Temat: Tępą biurwę w US [bardzo długie i wkurwione]
    Od: Paszczak <s...@h...pl>

    Default.

    Od pewnego czasu walczę z niedorozwiniętą kobietą, która - pewnie po
    znajomości - zamiast miejsca pracy w McDonaldzie czy szalecie miejskim
    dostała stanowisko w Urzędzie Skarbowym. Wydawało mi się, że osobom z
    porażeniem mózgowym w ramach integracji ze społeczeństwem powinno się
    dawać mniej odpowiedzialne zajęcia. Ale tej się trafiła posadka w US.

    A było to tak. Firma wysyła dużo do UE i za granicę. A więc VAT 0%, a więc
    co miesiąc pojawiają się wnioski o zwrot VATu. Żeby nie drażnić urzędników
    (wiadomo, w naszym kraju urzędas to pan i władca - jak będzie miał zły
    humor, to zniszczy każdą firmę) firma prosi o zaliczenie VATu na poczet
    dochodowego (tzn. żeby nie wypłacać żywej kasy podatnikowi, bo na myśl
    o czymś takim każdy urzędas szcza w gacie). Ale to nie pomaga.

    Miesiąc pierwszy, wezwanie do US. Są faktury unijne, ale "z dokumentacji
    nie wynika, że towar został dostarczony do odbiorcy na terenie innego
    państwa UE". W ustawie jest napisane, że takimi potwierdzeniami mogą być
    np. dokumenty od firmy transportowej, korespondencja handlowa z klientem,
    potwierdzenie zapłaty, itd. Wszystko jest dołączone do faktury.

    "No ale ja nie jestem pewna". To co mam, głupia kurwo, zrobić, żebyś była
    pewna? Jest potwierdzenie nadania kurierem, jest wydruk trackingu paczki. Co
    ci nie pasuje? "No bo na tym trackingu jest tylko napisane, że paczka
    została dostarczona do miasta przeznaczenia, a nie że do odbiorcy" (firma
    kurierska pisze w trackingu np. "Doręczono: Paris, France. Odebrał: Jean
    Reno" - a odbiorcą jest firma, Jean Reno jest pracownikiem firmy).

    No ale - mówię jej - na liście przewozowym jest napisane "Odbiorca: XXX, Nr
    listu przewozowego: YYY", następnie na trackingu jest napisane "Nr listu
    przewozowego: YYY, Doręczono.". To przecież, kurwa, znaczy, że doręczono
    do odbiorcy przesyłki, a nie do punktu skupu złomu! "No tak, ale ja nie mam
    pewności, najlepiej jakby Pan przyniósł potwierdzenie podpisane przez
    odbiorcę".

    Kurwa, nie dość, że Polska jest jedynym tak zjebanym krajem w UE, gdzie
    przepisy wymagają takich potwierdzeń (a rząd w tym czasie albo pieprzy się z
    Rydzykiem, albo ma wakacje - w każdym razie ma ważniejsze sprawy na głowie,
    niż upraszczanie absurdalnych przepisów), to jeszcze pozostawiają tyle
    swobody interpretacji urzędasowi (bo mówią "to albo to", a dla urzędniczki
    inne dowody są niepewne, więc woli podpis odbiorcy).

    No nic, skończyło się na potwierdzeniach przysłanych faksem. Musiałem trochę
    naopowiadać klientom, dlaczego coś takiego muszą przysłać i że to wcale nie
    chodzi o to, że mają jakąś fakturę niezapłaconą i wyciągam od nich takiego
    potwierdzenia, żeby ich zaraz ścignąć w sądzie.

    No ale zapytałem, co robić w przyszłości, żeby nie prosić klientów o pisemne
    potwierdzenia. Nie wiem, proszę porozmawiać z kierownikiem - ale jest teraz
    na urlopie, więc proszę porozmawiać z zastępcą. Porozmawiałem. Wyszło, że
    wystarczy list przewozowy i tracking, ale lepiej żeby na liście był podany
    numer faktury, żeby było wiadomo, że dana przesyłka jest ściśle powiązana z
    daną fakturą.

    Wracam do tępej biurwy i mówię jej, jak będziemy teraz robić. A ona dalej
    swoje, że dla niej i tak nie wynika z tego trackingu, że towar doręczono do
    konkretnej firmy. Żebym przyniósł oświadczenie od firmy kurierskiej, że
    jeśli na liście przewozowym jest odbiorca X i numer listu Y, a na trackingu
    numer Y i informacja, że doręczono, to wynika z tego, że doręczono do X.
    Kurwa, przyniosę ci też oświadczenie kurii metropolitalnej, że dwa razy dwa
    to cztery!

    Ale to nie koniec. "No a poza tym na fakturze jest napisane np. jakieś tam
    urządzenie - sztuk 2. A na liście przewozowym jest napisane - kilogramów 3.
    No i nie pasuje, więc nie będę mogła tego przyjąć jako potwierdzenia
    odbioru." AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAARRRRRRRGGGGGGGGHHHHHHHHH!!!!!!
    !!!!!!!!

    "Dzisiaj wrócił już kierownik, więc proszę z nim jeszcze porozmawiać". To po
    chuj mnie wysyłałaś do zastępcy, skoro jego opinia jest nic nie warta?!?

    Dobra, to był pierwszy miesiąc, jakieś cztery wizyty po 1-2h każda, czyli
    stracone 0 zł, bo jak wiemy czas i wysiłek podatnika są gówno warte.

    Miesiąc drugi. Teraz przypierdalamy się do eksportu. Są faktury, są SADy,
    niby wszystko git. Ale paniusia wyciąga swój zaśliniony kajet pt. 'ustawa o
    podatku od towarów i usług' i czyta - stawkę 0% można zastosować, jeśli
    podatnik posiada dokument potwierdzający wywóz towaru poza UE. No to jest
    SAD - mówię jej. "A skąd mam wiedzieć, że ten SAD potwierdza wywóz poza UE?"

    Kobieto, kto cię dopuścił do tej pracy?!? Tłumaczę, jak ostatniemu tępakowi
    - to jest SAD, to jest urzędowy dokument, tu jest napisane "Urząd Celny
    wyjścia", jest pieczątka "objęto procedurą wywozu", jest podpis celnika, na
    odwrocie jest pieczątka UC - czego chcesz więcej? "No bo tu jest pieczątka
    Urzędu Celnego w Warszawie, a przecież w Warszawie nie ma granicy
    państwowej". AAAAAAAAAAAAAARGGGGGGHHHH!!!!! Jak nie ma, jak jest! Myślisz,
    że jak samolot leci do Chin i przelatuje nad granicą, to z Dorohuska
    wystrzeliwują celnika z katapulty, żeby sprawdził pasażerom paszporty?!?

    "No ale skąd ja mam wiedzieć, że to poleciało samolotem?" Co to kurwa ma
    do rzeczy - zastanawiamy się, czy przekroczyło granice UE, a nie czym
    leciało. Gdyby jechało samochodem, to by przekroczyło granicę w Kukurykach,
    jak leci samolotem, to przekracza granicę w Warszawie czy w Katowicach.

    "No bo tutaj jest pole 'rodzaj transportu na granicy', ale tu jest wpisane
    '4' - skąd mam wiedzieć, że '4' to samolot?". Odpierdol się już od tego
    samolotu!!!

    "Mnie nie szkolono z prawa celnego, będę musiała się skonsultować". Ciebie,
    kurwa, nawet z mycia kibli nie szkolono! Przedsiębiorca otwierający budkę ze
    szmatami musi być wyszkolony z prawa handlowego, podatkowego, celnego,
    pracy, BHP, przepisów ppoż - a jak czegoś nie będzie wiedział, to urzędas
    zaraz go przydybie.

    "Wie Pan, ja nie mogę podpisać się pod decyzję o zwrocie, jeśli nie mam
    pewności, bo biorę za to odpowiedzialność". Jasne. Jak przyznajesz zwrot
    należący się jak psu buda, to bierzesz odpowiedzialność. Jak nie przyznasz
    tego zwrotu i trzeba będzie zwrócić po 5 latach z odsetkami i kosztami
    sądowymi albo firma padnie i ludzie pójdą na bruk - to nie bierzesz
    odpowiedzialności. Więc łatwiej ci nie podpisywać niczego.

    Żeby jeszcze się dobić postanowiłem równolegle załatwiać drugą drobną sprawę
    u innej urzędniczki - zaświadczenie o byciu zarejestrowanym jako podatnik
    VAT (do odzyskania VATu zapłaconego w UE za usługi):
    - pierwsza wizyta - wniosek i opłata skarbowa
    - przychodzi wezwanie, że nieprawidłowy wniosek
    - dzwonię i pytam, co zmienić
    - druga wizyta - przynoszę poprawiony wniosek. "A dlaczego pan nie poprawił
    jeszcze tutaj?". Bo jak, kurwa, dzwoniłem to nikt mi, kurwa, o tym nie
    powiedział.
    - trzecia wizyta - wniosek przyjęty, czekam na efekty.

    A wszystko dałoby się załatwić przez Internet - klikasz, wpisujesz NIP,
    dostajesz dokument z podpisem cyfrowym. 5 sekund i gotowe. I za darmo.
    I bez płacenia wynagrodzeń urzędniczce przyjmującej wniosek, urzędniczce
    piszącej wezwanie i urzędniczce wydającej wniosek. I bez płacenia poczcie
    za wymianę listów.

    W tym kraju, kurwa, nigdy, ale to nigdy nie będzie dobrze. Jakieś tam
    pakiety-srakiety Kluski udają, że wprowadzają, ale i tak ważniejsze jest,
    żeby udowodnić, że Miodek to SBek, że Rydzyk to wzór cnót, żeby nachapać
    trochę pensyjek i napieprzyć się z sekretarkami.

    Ostatnio wymyślili w różnych miastach "jedno okienko". Żeby założyć firmę
    nie musisz chodzić do UM/sądu, US i GUSu - wszystko załatwisz w jednym
    miejscu. Tylko że dalej dostajesz z US ten sam formularz, te same setki pól
    (adres, rodzaj działalności, itd.) wypełniasz identycznie jak we wnioskach
    do pozostałych instytucji. Zamiast załatwić wszystko jednym krótkim
    papierkiem. Tyle, że nie stoisz dwa razy w kolejce. Chcieliśmy jak
    najlepiej, wyszło jak zawsze.

    Ci, co chcą powinni wyjechać do Anglii i Irlandii, a resztę należy
    zbombardować. I niech se PiS rządzi.

    P.


  • 2. Data: 2007-07-13 09:38:58
    Temat: Re: Tępą biurwę w US [bardzo długie i wkurwione]
    Od: RoMan Mandziejewicz <r...@p...pl>

    Hello Paszczak,

    Friday, July 13, 2007, 11:03:24 AM, you wrote:

    [...]

    > "No ale ja nie jestem pewna". To co mam, głupia kurwo, zrobić, żebyś
    > była pewna?

    Czytam i czytam... I odnoszę nieodparte wrażenie, że oczekiwane były
    inne "argumenty" niż te, których użyłeś. Moim zdaniem po prostu
    dopominała się o łapówę.

    [...]

    --
    Best regards,
    RoMan mailto:r...@p...pl


  • 3. Data: 2007-07-13 09:53:30
    Temat: Re: Tępą biurwę w US [bardzo długie i wkurwione]
    Od: news <a...@i...pl>

    >
    > Ci, co chcą powinni wyjechać do Anglii i Irlandii, a resztę należy
    > zbombardować. I niech se PiS rządzi.

    Etam, PiS rzadzi od niedawna. Te wszystkie durne przepisy to robota
    gejow z SLD, AWS, UW i reszty tej zydomasonerii.

    Glosuj na UPR, to bedzie normalnie.


  • 4. Data: 2007-07-13 09:54:23
    Temat: Odp: Tępą biurwę w US [bardzo długie i wkurwione]
    Od: "Osikowski Grzegorz" <o...@e...pl>

    Użytkownik Paszczak <s...@h...pl> w wiadomości do grup dyskusyjnych
    napisał:f77f4s$qtb$...@j...tahoe.pl...
    > Default.
    >
    > Od pewnego czasu walczę z niedorozwiniętą kobietą, która - pewnie po
    > znajomości - zamiast miejsca pracy w McDonaldzie czy szalecie miejskim
    > dostała stanowisko w Urzędzie Skarbowym.
    <CIACH>

    Wierze - zawsze jak mam wezwanie do us to mi sie jakieś horrory śnią po
    nocach i jak pomyślę, że musze rozmawiać z tymi ludzimi to wysypki dostaje -
    ale jest na to sposób - jak Ci babsko wyjeżdza z czymś takim to się z nią
    nie pierdol za przeproszeniem tylko poproś o wykładnie/uzasadnienie na
    piśmie - muszą tam napisac co i jak wg. obowiązujących przepisów. Kierownik
    się pod tym podpisuje więc raczej mu będzie zależało, żeby wszystko było w
    porządku. A takie babska z okienek co się na swojej robocie nie znają i
    dopierdzielają się do wszystkiego bo się im nudzi po prostu olewaj. U mnie
    sprawa spadkow ciągneła się pół roku bo cały czas im czegoś brakowało, nie
    pasowało, pani na urlop poszła i nikt inny nie mógł się zająć sprawą itp. W
    końcu nie wytrzymałem, w 2 tyg chyba dokończyli wszystko co im nie pasowało.

    PS. 1 raz taki nieśmiały tutaj, więc witam wszystkich :)

    --
    Pozdro
    Mowso





  • 5. Data: 2007-07-13 09:59:11
    Temat: Re: Tępą biurwę w US [bardzo długie i wkurwione]
    Od: "my way" <y...@n...pl>


    Użytkownik "Paszczak" <s...@h...pl> napisał w wiadomości
    news:f77f4s$qtb$1@jaszczomp.tahoe.pl...

    żeby nie było :) - przeczytałam całość
    ale pytanie mam tylko do tego fragmentu:

    > A było to tak. Firma wysyła dużo do UE i za granicę. A więc VAT 0%, a więc
    > co miesiąc pojawiają się wnioski o zwrot VATu.

    po co te wnioski?


    pozdrawiam



  • 6. Data: 2007-07-13 10:13:16
    Temat: Re: Tępą biurwę w US [bardzo długie i wkurwione]
    Od: Marek 'marcus075' Karweta <m...@g...com>

    Z otwartego w dniu piątek 13 lipca 2007 11:03 archiwum pl.pregierz wyjęta
    została teczka TW Paszczak. W teczce czytamy:

    > Default.

    Ech... Zawsze śmieszyło mnie jak moja mama się wnerwiała na urzędu skarbowe
    i ZUSy, bo dzwoniła do tych miejskich i do 3-4 z miast sąsiednich. Bywało
    tak, że dostawała 4-5 różnych odpowiedzi, które wzajemnie się wykluczały
    (?!!!).

    --
    Pozdrowienia,
    Marek 'marcus075' Karweta mailto:m...@g...com
    GG: 3585538 | JID: m...@j...autocom.pl
    "błogosławieństwo PiS nie pokona ekonomii. Nawet w IV RP." Raf256


  • 7. Data: 2007-07-13 10:20:21
    Temat: Re: Tępą biurwę w US [bardzo długie i wkurwione]
    Od: "Seoman" <r...@t...op.pl>

    news wrote:
    > Glosuj na UPR, to bedzie normalnie.

    ehe... hehehe... HAAAHAHAHAHA HAHAHA HAHA

    Pozdrawiam,
    Seoman


  • 8. Data: 2007-07-13 10:20:41
    Temat: Re: Tępą biurwę w US [bardzo długie i wkurwione]
    Od: "Yamma" <y...@w...pl>


    Użytkownik "news" <a...@i...pl> napisał w wiadomości
    news:f77i65$cjp$1@mx1.internetia.pl...
    >>
    >> Ci, co chcą powinni wyjechać do Anglii i Irlandii, a resztę należy
    >> zbombardować. I niech se PiS rządzi.
    >
    > Etam, PiS rzadzi od niedawna.

    Hmm. 2 lata, to "od niedawna"? Taki rząd Buzka, np. został powołany jesienią
    1997 roku a niecały rok później wprowadził 4 duże reformy.
    yamma


  • 9. Data: 2007-07-13 10:21:15
    Temat: Re: Tępą biurwę w US [bardzo długie i wkurwione]
    Od: Marek 'marcus075' Karweta <m...@g...com>

    Z otwartego w dniu piątek 13 lipca 2007 11:53 archiwum pl.pregierz wyjęta
    została teczka TW news. W teczce czytamy:

    > Glosuj na UPR, to bedzie normalnie.

    Królestwo Polskie, władza absolutna... A gdzie to normalnie?
    --
    Pozdrowienia,
    Marek 'marcus075' Karweta mailto:m...@g...com
    GG: 3585538 | JID: m...@j...autocom.pl
    "błogosławieństwo PiS nie pokona ekonomii. Nawet w IV RP." Raf256


  • 10. Data: 2007-07-13 10:26:55
    Temat: Re: Tępą biurwę w US [bardzo długie i wkurwione]
    Od: Gotfryd Smolik news <s...@s...com.pl>

    On Fri, 13 Jul 2007, Paszczak wrote:

    > Default.

    :)
    Niestety jest tak, że pewnych spraw nie da się przeskoczyć bez
    pewnej straty czasu. Ale zauważ, że piszesz o takim stanie, kiedy
    ten czas tracisz I TAK.
    Więc nie narzekaj, jak spytam dlaczego nie straciłeś jeszcze trochę ;)

    > Od pewnego czasu walczę z niedorozwiniętą kobietą

    Szkoda. Zamknąłeś sobie drogę do skorzystania z faktu, że urzędnik
    na służbie jest "osobą publiczną" - w zakresie tej służby oczywiście.
    Z tego że pewien poziom irytacji może przekroczyć odporność człowieka :)
    nie wynika, że uzewnętrznienie jej obelgami jest najskuteczniejsze!

    Popatrz na to tak: nie zadajesz *nam* pytania "co zrobić?" :)
    Zadajesz je w kontekście owej urzędniczki.
    A spytam tak przezornie: artykuł 126 Ordynacji czytałeś? (ktoś
    z grupowiczów mnie pouczył, że nie mam się powoływać na KPA w którym
    to samo zapisali, bo to Ordynacja jest "przepisem bardziej szczegółowym")

    Oczywiście pomjam meritum sprawy, czyli 125 :), idzie o samą "walkę".

    Forma ustna MOŻE być stosowana (to już z KPA), ale to jest tylko
    wyjątek.
    Przyglądamy się Twojemu opisowi:

    > Miesiąc pierwszy, wezwanie do US. Są faktury unijne, ale "z dokumentacji
    > nie wynika, że towar został dostarczony do odbiorcy na terenie innego
    > państwa UE".

    Na piśmie?

    > "No ale ja nie jestem pewna".

    "poproszę na piśmie".

    > ci nie pasuje? "No bo na tym trackingu jest tylko napisane, że paczka
    > została dostarczona do miasta przeznaczenia, a nie że do odbiorcy" (firma
    > kurierska pisze w trackingu np. "Doręczono: Paris, France. Odebrał: Jean
    > Reno" - a odbiorcą jest firma, Jean Reno jest pracownikiem firmy).

    I to trzeba dołączyć do 'reklamacji' ;) (znaczy zażalenia na czynność)

    > swobody interpretacji urzędasowi (bo mówią "to albo to", a dla urzędniczki
    > inne dowody są niepewne, więc woli podpis odbiorcy).

    To nie ma wyjścia - potrzebne są dowody!
    Znaczy dowody, ze urzędnik odmawia przyjęcia tej informacji - bo niby
    jak chcesz złożyć zażalenie?

    > No ale zapytałem, co robić w przyszłości, żeby nie prosić klientów o pisemne
    > potwierdzenia. Nie wiem, proszę porozmawiać z kierownikiem

    O. Dobra nasza.

    [...wizyta...]
    > Wracam do tępej biurwy i mówię jej, jak będziemy teraz robić. A ona dalej
    > swoje, że dla niej i tak nie wynika z tego trackingu, że towar doręczono do
    > konkretnej firmy. Żebym przyniósł oświadczenie od firmy kurierskiej

    To do sytuacji PRZYSZŁEJ czy PRZESZŁEJ?
    Jak do przyszłej - "spróbuję".
    Jak do przeszłej - "nie mam" :>

    > Ale to nie koniec. "No a poza tym na fakturze jest napisane np. jakieś tam
    > urządzenie - sztuk 2. A na liście przewozowym jest napisane - kilogramów 3.
    > No i nie pasuje, więc nie będę mogła tego przyjąć jako potwierdzenia
    > odbioru." AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAARRRRRRRGGGGGGGGHHHHHHHHH!!!!!!
    !!!!!!!!

    "Może mi to Pani dać na piśmie?"

    > podatnik posiada dokument potwierdzający wywóz towaru poza UE. No to jest
    > SAD - mówię jej. "A skąd mam wiedzieć, że ten SAD potwierdza wywóz poza UE?"
    >
    > Kobieto, kto cię dopuścił do tej pracy?!? Tłumaczę, jak ostatniemu tępakowi
    > - to jest SAD, to jest urzędowy dokument, tu jest napisane "Urząd Celny
    > wyjścia", jest pieczątka "objęto procedurą wywozu", jest podpis celnika, na
    > odwrocie jest pieczątka UC - czego chcesz więcej? "No bo tu jest pieczątka
    > Urzędu Celnego w Warszawie, a przecież w Warszawie nie ma granicy
    > państwowej". AAAAAAAAAAAAAARGGGGGGHHHH!!!!! Jak nie ma, jak jest! Myślisz,
    > że jak samolot leci do Chin i przelatuje nad granicą, to z Dorohuska
    > wystrzeliwują celnika z katapulty, żeby sprawdził pasażerom paszporty?!?

    Błąd, poważny. Znaczy z normalnym urzędnikiem tak się robi, że się
    tłumaczy własny punkt widzenia oraz objaśnia posiadaną wiedzę - urzędnik
    też człowiek. Ale skoro NIE CHCE...
    Skoro widać że się NIE DA, to zacytuję raz jeszcze:

    > odwrocie jest pieczątka UC - czego chcesz więcej? "No bo tu jest pieczątka
    > Urzędu Celnego w Warszawie, a przecież w Warszawie nie ma granicy
    > państwowej". AAAAAAAAAAAAAARGGGGGGHHHH!!!!!

    ...."poproszę na piśmie"!

    Ty myślisz, że jak będzie kontrola, to będzie Cię uprzedzać "lepiej niech
    Pan nie pokazuje faktury za oba telefony, bo przyczepimy się że jeden
    jest do użytku osobistego" czy jak? ;)
    Oczywiście - sprawy trzeba załatwiać w miarę "rozsądnie" i sprawnie.
    Ale jak się NIE DA, to strona potrzebuje DOWODÓW że druga strona robi
    coś nie tak.
    I podatnika to TEŻ DOTYCZY!
    Jak NAM powiesz, że urzędnika Ci odrzuciła odliczenie VAT na podstawie
    twierdzenia że "w Warszawie nie ma granicy" to raczej Ci uwierzymy.
    Ale dla urzędu takie ustne twierdzenie dowodem nie będzie - na nic.

    Akurat z US przebojów w tym stylu nie miałem - ale wyciąganie wniosków że
    tylko w US się czepiają byłoby pochopne ;)

    > "No bo tutaj jest pole 'rodzaj transportu na granicy', ale tu jest wpisane
    > '4' - skąd mam wiedzieć, że '4' to samolot?".

    "...ja też nie wiem!"

    > "Mnie nie szkolono z prawa celnego, będę musiała się skonsultować".

    Niestety tu masz problem: wnerwiony nie stwierdzasz tego co trzeba:
    "to poproszę, w miarę możliwości w terminie".
    Niestety TEGO nie przeskoczysz - i US i my mamy terminy na załatwianie
    spraw :(

    > "Wie Pan, ja nie mogę podpisać się pod decyzję o zwrocie, jeśli nie mam
    > pewności, bo biorę za to odpowiedzialność". Jasne. Jak przyznajesz zwrot
    > należący się jak psu buda, to bierzesz odpowiedzialność. Jak nie przyznasz
    > tego zwrotu i trzeba będzie zwrócić po 5 latach z odsetkami i kosztami
    > sądowymi albo firma padnie i ludzie pójdą na bruk - to nie bierzesz
    > odpowiedzialności.

    Tak.
    Ale za to odpowiadają nasi szanowni ustawodawcy :(

    > Żeby jeszcze się dobić postanowiłem równolegle załatwiać drugą drobną sprawę
    > u innej urzędniczki - zaświadczenie o byciu zarejestrowanym jako podatnik
    > VAT (do odzyskania VATu zapłaconego w UE za usługi):
    > - pierwsza wizyta - wniosek i opłata skarbowa
    > - przychodzi wezwanie, że nieprawidłowy wniosek
    > - dzwonię i pytam, co zmienić
    > - druga wizyta - przynoszę poprawiony wniosek. "A dlaczego pan nie poprawił
    > jeszcze tutaj?". Bo jak, kurwa, dzwoniłem to nikt mi, kurwa, o tym nie
    > powiedział.
    > - trzecia wizyta - wniosek przyjęty, czekam na efekty.

    No i tu niestety nie mam pomysłu :(


    Wracając do meritum:
    - tak, opisałem sprowadzenie przypadku pierwszego do przypadku drugiego :>,
    czyli wielokrotnych wizyt w urzędzie. Niestety, bez PISEMNYCH dowodów
    nie ma od czego się odwołać!

    - jak już jest pismo, to trzeba sobie rozważyć, czy pisemne odrzucenie
    dowodów razem ze zażaleniem najpierw przynosimy do pokazania kierownikowi
    z pytaniem "przecież Pan ustalał inaczej, czy trzeba występować
    formalnie?" czy urzędowe zażalenie (5 zł niestety) "Do: Naczelnik
    Urzędu Skarbowego w...".

    - z pismem że w Warszawie nie ma granicy tak samo, tyle że pytanie
    do kierownika brzmi "czy ja to mam opublikować w Internecie???"

    :)


    Tak OT:
    Z moich "osiągów" w walce na papierki za szczytowe osiągnięcie mam
    (moje) pytanie o podstawę prawną stwierdzenia że "rowery w ilościach
    niehurtowych" (tak to ująłem) "stanowią materiał łatwopalny" poparte
    uwagą że nic poniżej rozporządzenia ministra mnie nie interesuje :>
    - skoro SAMI się na taką tezę powołali.

    Też straciłem sporo czasu, ale administracja (w walce o trzymanie
    roweru na strychu) sama wpędziła się w pułapkę :>

    I nie ma wyjścia - papierek musi być :(, nawet jak urzędnik
    o tym nie wie to "pisemne załatwianie spraw" jest obowiązującą
    formą.

    pzdr, Gotfryd

strony : [ 1 ] . 2 ... 5


Szukaj w grupach

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1